Zgłaszam się po dosyć długiej przerwie i wszystkich, którzy nie przestali do mnie zaglądać, serdecznie pozdrawiam:)
Nie najlepsza kondycja fizyczna, a także dwie ekipy remontowe w domu i problemy z tym związane na głowie, są przyczyną mojej nieobecności tutaj. Remont jeszcze trwa, jeszcze muszę kupić terakotę, fugi i klej, a także jakąś farbę, więc zanosi się na to, że moja blogowa aktywność w dalszym ciągu nie będzie doskonała.
Dzisiaj byłam na ślubie znajomej młodej osoby. Młodzi zaznaczyli w zaproszeniu, że miło byłoby im otrzymać zamiast kwiatów kupony toto-lotka (!) I to było dla mnie wyzwanie, bo nigdy dotąd toto-lotka nie kupowałam i nie wiedziałam, jak się z nim postępuje. Ale okazało się to proste, w punkcie sprzedaży wszystko za mnie zrobiono.
Po południu było u nas bardzo zimno i wietrznie. Mój barometr znów skierował się w stronę deszczu. Nie pamiętam, czy już tu wcześniej pisałam, że kupiłam sobie stary, trochę podniszczony, ale ładnie zdobiony angielski barometr, którego skala jest cechowana w calach. Bardzo mi się ten barometr podoba, mimo że jeszcze nie umiem przeliczać jednostek. Na razie tylko patrzę, w którą stronę przesuwa się wskazówka, na "deszcz" czy na "zmianę" i już właściwie spełnia on swoją rolę, bo prawdę mówiąc, jest mi tylko potrzebny do patrzenia, gdyż lubię stare, ciekawe przedmioty, a prognoza pogody jest mniej ważna.
Mimo niekorzystnych wskazań mojego barometru życzę wszystkim pogody ducha.